Wszystko jak zwykle zaczęło się od jakiejś popijawy
Która potem miała zostać przemieniona w tygodniową majówkę. Cztery osoby, duużo kilometrów, jedno francuskie auto w diesel'u. Udało się, przejechaliśmy z Wrocławia, przez Bielsko Białą, po Brasov, Cluj-Napoca, a finalnie Saloniki w Grecji.
Wyruszyliśmy w tę podróż w zeszłym roku. Nie planowaliśmy długo, po prostu chcieliśmy zrobić coś naprawdę fajnego, a zamek Draculi wydał się nam idealnym pomysłem.
Z tym wyjazdem wiąże się moja historia z przezwiskiem. Wam, może się to nie wydać zabawne, mnie czasem też nie śmieszy (w szczególnie przy znajomych) - PUPU, od Pupila, który taniej wchodzi na zamek Bran. Tylko, że ja, mam już więcej niż 18 lat, nawet więcej niż 20. W każdym razie przezwisko przylgnęło. I zawsze jak o nim myślę, to przypomina mi się zamek.
Czy jest jakiś szczególny? Nie szczególnie. Malutki, na skałce, do tego krwawa historia w tle. O wiele bardziej podobały mi się wszystkie górskie zakrętasy i zawijasy, które stanęły na naszej drodze do Grecji...
Chalkidiki |
Thessaloniki z widokiem na port |
Saloniki to miasto w którym mieszkałam przez 5 miesięcy podczas Erasmusa. Nigdy nie zapomnę jego zapachu, gwaru i tego, że codziennie rano z balkonu mogłam oglądać morze. Czasem też, zza chmur wyłaniał się dumny Olimp, a pan w kiosku dawał butelkę rycyny tylko za ładny uśmiech i dobre słowo.
I nie chodziło tylko to, że jest cieplej niż u nas w Polsce. Chodziło o to, że pierwszy raz w życiu miałam szansę poznać siebie od nowa. Z daleka od rodziny, przyjaciół z dzieciństwa, swojego języka.
Dlatego tak dobrze jest tam wracać tak często
i przypominać sobie jakim człowiekiem chcę być.
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Brak hejtu podstawą normalnej konwersacji!